poniedziałek, 1 maja 2017

Dwie godziny.



Nieznośne gorąco przyklejało się do jej pośladków, gdy tymczasem nogi, w podświadomym pragnieniu ucieczki marzły wystając poza materac, wisząc w przestrzeni kilka centymetrów nad podłogą. Wysunęła się spod tego kawałka pościeli, który jakimś cudem nie został zagarnięty (wywalczyła go?) przez źródło ciepła i usiadła, stawiając lodowate stopy na miękkim hotelowym dywanie. Nie spojrzała za siebie, bo tej przestrzeni nie dało się już zmienić. Tylko przed nią było to, co można jeszcze było uporządkować. Wstała, chwyciła leżący na krześle ręcznik, pozbierała z podłogi ubrania i weszła do łazienki, uruchamiając nieuchronny hałas wraz ze światłem. Przeszła obok lustra wychwytując nieznaczny ruch po drugiej stronie. Tam jednak też nie spojrzała. Dlatego u siebie nie miała takich wielkich luster. Można w nich dojrzeć to, czego widzieć się nie chce. Coś, co może zburzyć idealny, utkany z niewidzialnych nici spokój. Jak dobrze, że pajęcze nici jej umysłu są takie silne.
Zmyła z siebie własne i cudze zapachy, zawinęła chaos włosów w nieco bezładną, acz skończoną kulkę, wciągnęła sukienkę i wróciła do pomieszczenia z łóżkiem i człowiekiem.
Mężczyzna nie spał, być może obudzony dźwiękiem wentylacji, a może nagłym obniżeniem temperatury w miejscu wcześniejszego zetknięcia dwóch ciał.
- Dzień dobry - uśmiechnął się.
Mruknęła "hej" w odpowiedzi i usiadła na krześle, by założyć buty.
- O której masz pociąg? - spytał, po czym ziewnął leniwie i wyciągnął ręce do góry, by się przeciągnąć.
- Za dwie godziny. - przyglądała się rysie na lewym czubku czarnego półbuta.
Wygramolił się z pościeli i usiadł na przeciw niej. Była prawie pewna, że czeka, aż podniesie wzrok, ale po chwili wstał, i lawirując wśród własnych gaci i skarpetek dotarł do łazienki.
Zastanawiała się, czy wyjść teraz, czy liczyć na podwiezienie. W oknie szary świat odbijał się tysiącami kropli. Ale to nic. Miała parasolkę. Wstała, ramiączko sukienki zsunęło jej się z ramienia. Sięgnęła rękami w tył, próbując zasunąć zamek. Zastał ją w tej przedziwnej pozycji. Nie poprosiła o pomoc, dalej siłując się z własnymi ograniczeniami. Dojrzała, jak się uśmiecha. Podszedł, chwycił delikatnie za jej nadgarstki i odciągnął je od zamka. Zapiął go, a gdy chciała się odwrócić, przyciągnął ją do siebie.
- Chciałaś wyjść bez pożegnania? - wyszeptał jej do ucha. Ciarki przeszły jej po całym ciele.
Poczuła jego usta na karku. Coś gorącego i twardego znów wbiło jej się między pośladki. Ręce podciągnęły sukienkę na wysokość brzucha, tak że dwa ciała dzielił tylko materiał jej majtek. Nie pofatygował się nawet, by je zdjąć. Zacisnęła usta, próbując zignorować ból i skupić się na przyjemności. Po paru chwilach jednak obrócił ją, podciągnął sukienkę jeszcze wyżej, i kilkoma sprawnymi ruchami nadgarstka wykończył swoje dzieło, po czym padł na łóżko.
- Daj mi minutę, to cię podwiozę - wysapał.
- Poplamiłeś mi sukienkę - wyszeptała.
Podniósł głowę.
- Tylko trochę. - wrócił do patrzenia w sufit.
Poszła do łazienki. Cień w lustrze nie poruszał się. Wzdrygnęła się. Lekko trzęsącymi się rękami zmoczyła brudny fragment sukienki. Wróciła do lustra, by sprawdzić, czy plama jest wyraźna. Gdy patrzyła na nie wprost, wszystko wyglądało normalnie. Ale nie musiała widzieć, żeby wiedzieć co się tam czai.
Gdy wychodzili spytał, czy na pewno czegoś nie zapomniała. Nie obróciła się, odparła bez zastanowienia, że nie.
Dziewczyna za szybą mocniej objęła kolana, po jej policzkach płynęły łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz