Otaczał ją szum. Myśli i słów.
Siedziała koło dwójki przyjaciół, choć właściwie było ich więcej. Nie starała się już określić, kto jest bliższy, kto dalszy a kto, być może w jakiejś sferze interesów, wręcz wrogi. Pamiętała, że ktoś podniósł na nią głos, bo odważyła się zaśmiać w nieodpowiednim momencie. Odnośnie czyjejś śmierci. Tak, ze śmierci nie można się śmiać. Rzekła osoba, która najwidoczniej nie miała z nią bliższego kontaktu, lub po prostu nie uznawała w takich wypadkach istnienia słowa "ironia". Lub w ogóle nie uznawała. No ale cóż, o gustach się nie dyskutuje, a tym bardziej nie ma sensu walczyć z wiatrakami.
Szum w głowie trochę zelżał, najpewniej na skutek braku świeżej dostawy alkoholu i nieco późnawej godziny. Zrobiło się zimno. Wiedziała, że w towarzystwie jest osoba, na której powinno jej bardziej zależeć. Przynajmniej serce tak mówiło. Problem polegał na tym, że ona ostatnio miała focha na serce, i słuchała tylko naprawdę wrednego momentami głosu rozsądku. No, może poza tymi paroma chwilami, gdy nie słuchała ani tego, ani tego, tylko po prostu szła za instynktem. Ale to już w ogóle było czyste szaleństwo.
Z całej gmatwaniny konwersacji dało się wydedukować kilka torów. Większość obracała się wokół pracy, poboczne - związków, jeszcze inne były po prostu zwykłym narzekaniem na los i niesprawiedliwość tego świata.
W tym wszystkim nie spojrzała ani razu w kierunku, który ją najbardziej interesował. Wydało jej się zabawne, jak bardzo ludzie polegają jedynie na tym, co widzą, i nie używają innych zmysłów. I jak bardzo nie zwracają uwagi na osoby, które udają, że nie istnieją, choć przecież stoją tuż obok.
Cofnęła się myślami parę godzin wstecz, przywołała urywki rozmów, strzępy spojrzeń. Miała świadomość, że posiada ograniczenia, i to spore, że jej percepcja potrafi wyłapać jedynie niewielki procent otaczającej ją rzeczywistości. Z tych strzępków musiała dopowiadać sobie resztę, i nie miała pojęcia, jak bardzo jej osąd mija się z prawdą. O ile można przyjąć istnienie prawdy.
Wyszło na to, że są straceni. Uznani za osoby niezdolne do dojrzałych decyzji. Albo takie, które trzeba naprowadzić na decyzje. Jakiekolwiek. Popychani przez społeczeństwo do łączenia się w pary. Zupełnie, jakby mówili im "My już mamy parę, jest świetnie, teraz wasza kolej". "Mhm, a mimo to jako para czujecie się nieswojo, czegoś wam brakuje, skoro wtryniacie się w życie innych". Lub proste, oczywiste "My jesteśmy razem, jak wy będziecie razem to będziemy mogli wspólnie gdzieś wychodzić, będzie super!". W pewnym momencie najwidoczniej powstała jakaś bariera między "singlami" a "parami", i choć grupy te spędzały czas razem, to coś było nie tak. Tylko co?
Czuła, że ma jakieś blokady. Że zdjęcie ich może się źle skończyć, ale jednocześnie życie z nimi wydawało się nieznośne. Wywoływało zastój, gdy jej umysł garnął się do drogi, choćby w nieznane. Tylko dokąd pójść?
- Idę do chaty, coś kiepsko się czuję - wyrwał ją z zamyślenia znajomy głos. Zerwała się nagle na równe nogi, jakby właśnie próbowała uratować się przed śmiercią w jakimś koszmarze. Pozostało tylko zgłosić deklarację, że też idzie, żeby zatuszować dziwną reakcję. I mieć nadzieję, że nikt nie zwrócił na nią większej uwagi.
Na dworze padało. Mężczyzna idący obok zdawał się nie być świadomy ani pogody, ani tego, że nie jest sam. Wsunęła mu rękę pod ramię, by rozłożyć efekt pijacko-zataczający na dwie osoby. Nie była pijana, i być może liczyła, że stan upojenia też uda jej się rozdzielić po równo. Gdy weszli do autobusu, nie zauważył nawet, że nie byli w ogóle mokrzy.
***
Pół godziny później patrzyła na błyszczącą od deszczu ulicę, którą jeszcze przed chwilą wypełniały pojazdy.
"To już zawsze tak będzie, że nawet najbliższa mi osoba będzie kimś obcym..." Nie wiedziała nawet, czy to tylko pytanie, czy aż pewność.
Odwróciła się i ruszyła w swoją stronę. Oddalała się od świata i czuła jak naciągają się linki, łączące ją z tymi, na których jej zależy. Starała się nie myśleć o tym, że mogą pęknąć. Choć dziś chciała mieć spokój.
Krople deszczu odbijały się od niewidzialnej powłoki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz