wtorek, 24 grudnia 2013

Unsend messages

It may take light years to repair what was destroyed in a second of forgetfulness.
And I just don't know where to start.
Your eyes are running away, like I was a ghost... or maybe you are?
How to speak, when all words are gone?
Look at me... it's not your fault.

wtorek, 12 listopada 2013

Shadow

Kiedy z nią szedłeś i rozmawiałeś, nie rozmawiałeś tak na prawdę z nią, tylko z setką osób, które ona zna. Jakby przemawiali przez nią, żyli w niej dodatkowym życiem, byli nią, i zarazem nie. Gdzieś w tym wszystkim uchwycić jej duszę, graniczyło z cudem... może nie istniała? Może nie chciała? Tak jak wszyscy pragną zostać zapamiętani, ona robiła wszystko na przekór, rozpływała się, rozmywała, stała gdzieś w rogu lustra, którym była; mała, niewidoczna sylwetka, cień zaledwie. Jeśli czegoś zdawała się pragnąć, to tego właśnie - by nikt na nią nie zwracał uwagi. By ludzie pozwolili jej stać koło nich, kiedy są sami, i zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Był tylko jeden problem - istniała. Była istotą z krwi i kości, z wielkimi, ciemnymi oczami, których nie bała się podnosić w górę, by patrzeć prosto w oczy swojego rozmówcy i kraść mu cząstkę duszy. Tak więc w gruncie rzeczy, im bardziej chciała zniknąć, tym bardziej stawała się rzeczywista.
Po takiej rozmowie zastanawiałeś się, co się stało. Gdy odchodziła, nie było się pewnym, czy to wszystko stało się naprawdę, a jednocześnie czuło dziwną pustkę. Nikt o niej nie pamiętał, ale jednocześnie nie mógł o niej zapomnieć.

środa, 1 maja 2013

Emptiness

Oddaje im kawałeczki siebie, w desperackiej próbie nie bycia samotnym. Każdemu oddaje maleńką część, ale gdy przychodzi do oddania całego siebie, chowa się w skorupie, jak żółw. Ucieka.
Sposobów są tysiące. Najprostsze - zerwanie kompletnie kontaktu. By cierpieć najmniej, i by nie widzieć cudzego cierpienia. By uniknąć wyrzutów sumienia. Jak najszybciej zapomnieć, i iść dalej, jakby nic się nie stało. Jakby nikt nie poszarpał Ci po raz kolejny serca.
Wyprowadzka, z miasta, kraju, gdzieś na drugi kraniec świata. Gdy ból jest zbyt silny, gdy przyjaciele nie pomagają, bo brakuje nagle tej jednej części. Gdy niby wszystko ok, ale śmiech nagle krótszy, mniej szeroki. Gdy oczy zabiegane, a w nich mała kropelka, niewidoczna praktycznie dla nikogo, kropelka która nie pozwala żyć jak dawniej.
Tak, jakby ktoś rozebrał na części, a przy składaniu przegapił parę trybików. Niby nie istotnych. Przecież wszystko działa. Trybiki lądują w koszu, albo odkłada się je gdzieś do szuflady, może kiedyś, może do czegoś innego się je użyje. I one tam tak leżą, smutne, zapomniane. Cały smutek świata jest w tych trybikach. I nikt nawet nie zauważy, że ich nie ma, a jednak ta istota już nigdy nie będzie taka sama.
Zamknięcie.
Przystanek autobusowy. Śliczna dziewczyna, trochę zamyślona, z rękami w kieszeniach od spodni. Patrzy ukradkiem na rudowłosego chłopca ze słuchawkami na uszach. Nie zna go, a gdy on poczuje jej wzrok, i spojrzy też, ona spuszcza oczy. Potem jadą obok siebie w autobusie. On wciąż się gapi, liczy, że ona się odwróci. I widzi, jak trzyma przy sobie ramiona, wpatruje się we współpasażerów, ale z czasem jakby robi się coraz bardziej nieśmiała. Na końcu patrzy się tylko w żółtą poręcz, której na dodatek trzyma się tak kurczowo, że zbielały jej knykcie. Długo nie spojrzy nikomu w oczy. Bo to nie będą te oczy. Te oczy, które się do niej śmiały, które ją podziwiały, dawały odwagę, które... I wyjdzie. Skulona w swojej skorupie, wyczłapie z tramwaju, a on pojedzie dalej. Nieświadomy, że w środku była zbyt przerażona, by wykonać jakikolwiek zbędny ruch. Choć chciałaby dać choć kawałeczek siebie, to byłby to tylko kawałeczek, bo kto by chciał, kto by potrzebował, taką połamaną laleczkę, z brakującymi trybikami?

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Falling darkness

Przeszkadzają uchylone drzwi, gdy rano budzi stukot obcasów, odbijających się od kuchennej posadzki. Kota już dawno nie ma,zawsze wcześniej usłyszy szelest lodówki. Dziwne, że w ogóle przyszedł, nawet pomruczał odrobinę. Dziś wolne. Znowu wolne. Ktoś gdzieś idzie, spieszy się, trzaska szafkami, strzela zapalniczką do gazu, gwiżdże czajnikiem, odkręca słoik, z dżemem może. A potem wychodzi, i nastaje cisza. Dalsze chwile odmierza irytujące turkotanie sekundnika w ściennym zegarze. Miała go wynieść, kto go w ogóle kupił? Nie było go tu, kiedy wyprowadziła się na stałe wiele lat temu. Tak samo łóżka, i tych wszystkich rupieci. Wszystko jest nie tak.
Obraca się na drugi bok, patrzy na wyciągnięte ramie. Nagie, blade, parę drobnych znamion, kilka smętnych żył. Jak to szło? Zanim wstaniesz, pomyśl o 5 rzeczach, dzięki którym świat jest cudowny. Czy 10? O nie, 10 na pewno nie wymyśli. Palce, jeden po drugim zginają się do wnętrza dłoni, pokazując ten sam, brokatowo-niebieski kolor paznokci. Gdzieniegdzie rozpaćkany, jak zawsze zrobiła dwie warstwy, na szybko. Trzeba będzie potem coś z tym zrobić. Patrzy na palce, na sekundę opuszcza powieki.
Niesamowicie błękitne oczy, z długimi, ciemnymi rzęsami wpatrują się w nią intensywnie. "Chcesz mnie pokochać, czy zabić?"
Palce nadal są na swoim miejscu.
Oby to drugie.
Zgina rękę w pięść.
Zniszczyłam Cię. Zniszczę Cię. Jak wszystko inne, na czym mi zależało.
I rozluźnia. Ręka zmierza w kierunku jej twarzy.
Uciekaj, póki możesz.
Dotyka jej szyi. Czyjej szyi? Gładkiej, miłej w dotyku.
Daj, ogrzeję Ci palce...
Nie! Otwiera oczy. Słońce wdziera się przez okno, oślepia. Błękit jest tylko wspomnieniem. Kot wskakuje z powrotem na pościel, patrzy obojętnym wzrokiem, po czym zaczyna poranną toaletę.
5 rzeczy, dla których warto żyć. To będzie ciężki dzień...

piątek, 29 marca 2013

Falling star

Przesuwanie informacji między jedną a drugą szarą komórką wyjątkowo dzisiaj bolało. Może to ciśnienie, choć u niej ciśnienie zawsze było ciut za niskie. Może ta wilgoć, lód zamieniający się w kałuże, śnieg w deszcz, ten przeklęty, wszechobecny ziąb, bardzo niestosownie wciskający się pod grubą warstwę ubrań.
Czuła, że zamarza. Może dlatego wiosna nie przychodziła, bo ludzie byli ponurzy? A tymczasem chwilowa odwilż wprowadziła zmiany, które utknęły w połowie podczas kolejnego mrozu. Tym razem trzymającego uparcie, wywołującego niechęć, pustkę i nieporozumienia. 
Co się właściwie stało? Ano, gwiazda spadła z nieba. Po prostu, zupełnie bez zapowiedzi spadła, i walnęła ją z całej siły w głowę, krzycząc: obudź się, uśmiechnij się, świat jest piękny! 
"Przecież wiem" pomyślała. Uważała się do tej pory za osobę szczęśliwą, więc przypominanie rzeczy oczywistych wydało jej się dziwne. Potem jednak rozejrzała się dookoła i zdała sobie sprawę, że wcale tak nie było. Otaczali ją ponurzy, w większości niemili i oszukujący się nawzajem ludzie. Nawet, gdy twierdzili, że są przyjaciółmi, ukrywali przed sobą wiele rzeczy. Gadali o bzdurach, o totalnych pierdołach, ale gdy przychodziło do spojrzenia prawdzie w oczy, spuszczali wzrok. I uciekali. 
"Chciałabym żyć w innym świecie, ten świat nie jest piękny"
"Jest. Musisz tylko sprawić, by taki się stał"
"Jak mam to zrobić?"
"Uśmiechnij się..."